Haft (czyli z motyką na słońce) i bloglovin


Najpierw technicznie: od jakiegoś czasu nie korzystam z bloggera przy przeglądaniu Waszych blogów. Używam bloglovin.com i zapraszam wszystkich do rejestracji na tej stronie. Bardzo wygodnie i przyjemnie przegląda się najświeższe notki również na smartfonie, więc można to robić w dosłownie każdej wolnej chwili.
Piszę o tym również dlatego, że z prawej kolumny mojego bloga zniknęły posty z blogów, które obserwuję. Dodatkowo, jakiś czas temu zaczęłam robić porządek na bloggerze i pousuwałam się z list osób obserwujących Wasze blogi, ale nie przestałam do Was zaglądać, tylko teraz robię to przez bloglovin.

A teraz robótkowo: ostatnie kilka miesięcy były dla mnie bardzo trudne. Chyba najtrudniejsze w życiu. Powoli wracam jednak do świata żywych. Umysł jednak ciągle mam jakiś taki zamglony i przyprószony, w związku z tym bardzo potrzebuję pracy długiej, bez zastanawiania się "i co mam dalej robić". Zrobiłam kocyk na szydełku, zaczęłam drugi, trochę szyłam, ale jakoś tak wszystko bez energii i w zwolnionym tempie. I tak, od jakiegoś czasu, zaczęła mi w głowie kiełkować myśl, żeby porwać się z motyką na słońce i zacząć haftować wzór HAED... Hmmm, sama siebie przekonuję, że to bez sensu, bo tylko powstanie ufok, a z drugiej strony może jednak?
Jeden z wzorów tej firmy chodzi mi po głowie od kilku lat, drugi przemawia do mnie kolorami i słodkością:



wzór stąd

wzór stąd

I tak sobie argumentuję: no bo trzeba jakąś większą ramę, albo krosno(!?), bo trzeba tyyyyyyyle kolorów DMC, bo przecież to tyyyyle dłubaniny...
Na razie zaczytuję się postami o parkowaniu i biję się z myślami.
W międzyczasie, dla przeczekania ochoty, przypomniało mi się, że przecież jakiś czas temu zaczęłam wyszywać drugą poduszkę w fioletach (pierwsza tutaj), więc wypada ją skończyć. Skończyłam.
I znowu: zaczynać tego kolosa, czy nie? :)
Ponadto, kupiłam wtedy też monokanwę (18ct) na inną poduszkę z książki Brendy Day pt. Bargello. Poduszka wygląda tak (zdjęcie z czeluści internetowych, nie pamiętam skąd):


więc może, bezinwestycyjnie, zacznę wyszywać to co mam, a potem się zobaczy. No i wyszywam:



A ochota na HAED pomalutku zdycha, bo wyszywam i wyszywam, a na razie mam tyle:


Generalnie to się zobaczy, co dalej i w jakim kierunku. Maszyna zarasta kurzem, bardzo spodobało mi się noszenie komina (musiałam go kupić na szybko, a przecież to prościzna do zrobienia), więc może sobie jakiś wydziergam?
Ale przecież te lizaki są taaaaaaaaaakie słodkie!!!


Przypominam i zachęcam: bloglovin.com :)

Komentarze

  1. Proszę, proszę, proszę! Skończ to cudeńko! Ja uwielbiam Twoje poduchy z tym haftem! Będę czekała i wypatrywała :-) I wcale nie tak mało już masz, biorąc pod uwagę stopień trudności (nawet ja-laik widzę, że to trudne). No i fotki tych kocyków poproszę :-)
    Fajnie, że wracasz :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Robi wrażenie. Powodzenia, trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i wszystkie komentarze! Pozdrawiam serdecznie!